Jerzy Gągol, Kielce, 02.02.2021 r.
„Polerowny alabastr z Karary”
Biały jest polerowny alabastr z Karary – to pierwszy wers fraszki Jana Andrzeja Morsztyna (ryc. 1) „O swej pannie” (ryc. 2) ze zbioru „Lutnia” [1].Wiersz jest znany, bo od dawna mieści się w kanonie szkolnych lektur. Służy nauczycielom do objaśniania nazw narzędzi w warsztacie mowy wiązanej i opisu produktu rzemiosła poetyckiego. W owym mianownictwie, dotyczącym ośmiowersowego utworu, są między innymi, w porządku abecadłowym: adresat liryczny, anafora, bohater liryczny, desygnat, dystynktywne cechy, enumeracja, epigramat, epifora, epitet, gradacja, hiperbola, ikon, komparatyw, komplement, koncept, konceptualna poezja, konceptyzm, konstatacja, libertynizm, liryka pośrednia, marinizm, metafora, nominalizacja, paralelizm składniowy, paroksytoneza klauzulowa, pean, podmiot liryczny, porównanie, przesadnia, puenta, rekursywne przemyślenie, retardacja, stychiczny wiersz, sumacja, wiersz ciągły, wyliczenie, zestrój akcentowy. Do tych – skądinąd na pewno bardzo ważnych – wyrazów nie będziemy sięgać w poniższym tekście.
Słowomieństwo – tak proponował nazywać terminologię Stanisław Staszic [2] (1810: 80, 85 [3]) – jest bardzo ważne, bo pozwala precyzyjnie przekazywać informacje między nadawcą i odbiorcą. Słowomieństwo naukowe i branżowe, podobnie jak żargon i grypsera, pozwala też zachować dystans społeczny miedzy wtajemniczonymi a profanami. Słowotwórstwo podąża za rozwojem wiedzy i potrzebami nauki, a niekiedy nawet ten rozwój i owe potrzeby wyprzedza.
Zajmiemy się poniżej sprawami prostszymi: „materiałoznawstwem lirycznym” (to taka słowomieńska propozycja tylko na użytek tego artykułu), a głównie surowcami mineralnymi, o których wspomina poeta. W szczególności problematyką ich bieli i twardości. A także znaczeniem precyzji terminologicznej w komunikacji werbalnej. Takie inżynierskie spojrzenie na lirykę [4]. Sprowokował nas ów „alabastr z Karary”.
O swej pannie i mleku
Załóżmy (choć nie ma na to żadnego dowodu), że natchnieniem poety we fraszce „O swej pannie” była jego przyszła żona, Katarzyna Gordon of Huntly [5], Szkotka z pochodzenia, dworka królowej Marii Ludwiki Gonzagi, koleżanka w fraucymerze Marii Kazimiery de la Grange d’Arquien, czyli późniejszej królowej Marysieńki [6]. Poeta sławi urodę dziewczyny, czyli białej płci, zwanej częściej płcią piękną lub nadobną [7]. Prawi dusery. Przytoczmy cały uroczy wierszyk.
Biały jest polerowny alabastr z Karary,
Białe mleko przysłane w sitowiu z koszary,
Biały łabęć i białym okrywa się piórem,
Biała perła nieczęstym zażywana sznurem,
Biały śnieg świeżo spadły, nogą nie deptany,
Biały kwiat lilijowy za świeża zebrany,
Ale bielsza mej panny płeć twarzy i szyje
Niż marmur, mleko, łabęć, perła, śnieg, lilije.
Zapewne przypis w szkolnym podręczniku objaśnia, że koszara to zagroda dla bydła i owiec. Stąd wyraz koszary. Pewien problem sprawia mleko przysłane w sitowiu. Dla jednych wydawców jest to oczywiste i nie objaśniają tej frazy. Inni (Morsztyn, 1963: 202) wyjaśniają: sitowie – koszyk. Jeszcze inni wiedzą doskonale, że oznacza to mleko prosto od udoju i naczynie splecione z sitowia (Morsztyn, 1988: 80). Trochę to sprzeczne z rozsądkiem. Jak czerpanie wody przetakiem (albo – trafniej w tym przypadku – sitem). Tak myślał już zapewne jeden z siedemnastowiecznych kopistów wiersza, który napisał we dzbanie (Morsztyn, 1949: 94). Może, pisząc w sitowiu [8], poeta miał na myśli jakiś kosz, w którym przynoszono dzbanki czy skopki mleka? Ale przecież dzban ma do noszenia ucho. Inny ciekawy trop wskazał Leszek Kukulski (Morsztyn, 1977: 967) Wiedzie on w stronę włoskiego serka giuncata. Jest to znany miękki, świeży ser z Apulii, który powstaje z zsiadłego mleka (czyli z mlecznego skrzepu o porcelanowej bieli), odciekającego w koszu z sitowia (giunco) i tradycyjnie serwowanego na sitowiu, liściach paproci lub listkach figowych W dramacie pasterskim „Amintas” (przekład J. A. Morsztyna utworu Torquata Tassa) Amintas wlepił oczy chciwe w gołą pasterkę Sylwię i ujrzał (Morsztyn, 1971: 416):
Członki tak nagie, jako urodziwe,
Które, jak mleko na sitowiu zsiadłe,
Tak drżały i tak były biało zbladłe.
Wiersz „O swej pannie” jest wolnym przekładem epigramu włoskiego poety Benedictusa Lampridiusa (Benedetto Lampridio) „In candorem Veneris” (Morsztyn, 1971: 1038). Łatwo zerknąć (w czasach Internetu to fraszka) do łacińskiego oryginału. Jest tam coagula lactis czyli zsiadłe mleko [9]. Może więc Morsztyn nie miał na myśli mleka prosto od krowy? Jako ciekawostkę dodajmy, że nasz poeta w stosunku do oryginału lilią zastąpił ligustr (białą wiechę jego kwiatostanu), a perłą – kość słoniową. Trzeba też zwrócić uwagę na wieloznaczność słów w łacińskim oryginale. Słowo candor (przymiotnik candida) oznacza biel, ale głównie blask bieli, olśniewającą piękność, jasność i szczerość. Słowa oczywiste w stosunku do Wenus, ukochanej panny, Jagnieszki, może Kasi. Ale niejaki Edmundus Magrana (Applausus…, 1656) przerobił wiersz Lampridiusa na pean na cześć przyjmującego właśnie czeską koronę – szesnastoletniego wówczas – przyszłego cesarza Leopolda I Habsburga. I tu też jako materiał porównawczy występuje: marmur, lilia, ligustr, mleko, kość słoniowa, łabędź, gwiazdy, śnieg, Phaebus (Słońce), klejnot z Indii (pewnie perła), brzask poranka… Niesamowite lizusostwo. Może nasz poeta nie znał tego utworu.
W wierszu „Przechadzka” [Czy z mej namowy… [10]] ze zbioru „Kanikuła” Kasieńka namawia autora, żeby iść z wymion krowich pożytki brać mléczne. Po czym:
Jak zaś odkrywszy ręce po ramiona,
Wyciskać w skopce poczęła wymiona,
Nie znać rąk było przy mlecznym promyku,
Tylko się zdały białe mleko w mléku.
W wierszu „Dyskrecja” wspomnianego wyżej zbioru jest też coś o sitowiu i żart słowny:
Ten piosnki śpiewa i wieśniackie wiersze,
Ten wianki wije i z sitowia wiersze.
Wiersza – wyjaśnijmy – to samołówka, pułapka na ryby, sporządzana najczęściej z rogoży, z sitowia, w formie sztywnej związanej albo zwężonej na jednym końcu szerokiej rury. Rozstrzygnięcie problemu, czy w wierszu „O swojej pannie” mowa jest o mleku słodkim czy zsiadłym, oraz o związku mleka z sitowiem, musimy jednak pozostawić fachowcom od mleczarstwa i etnografii.
Na pewno stosownym petrograficznym komentarzem edytorskim opatrzone jest w podręcznikach sformułowanie „alabastr z Karary [11]”. Wiadomo przecież, że z toskańskiej Carrary pochodzi marmur, ze sławnego alabastru zaś znana jest – między innymi – toskańska Volterra. Do tej sprawy zaraz wrócimy. Tu wyjaśnijmy jeszcze tylko, że słowo płeć w wierszu nie dotyczy płci biologicznej, ani społeczno kulturowej, a oznacza ciało, a ściślej skórę (narząd powłoki wspólnej) panny. Słowo panna (podobnie jak słowo Murzyn) traktujemy na prawach historycznego cytatu. No i dodajmy, że dziś kolor skóry, o ile nie jest ona zeszpecona tatuażem, nie ma żadnego znaczenia w kanonie urody. To tylko przyrodzona zawartość melaniny w naskórku.
Alabaster
Pointa wiersza wskazuje, że poeta wyraz alabaster uważał za synonim marmuru. To zdarzało się w potocznym ówczesnym języku. Jan Mączyński (1564) w słowniku łacińsko-polskim objaśnił, że alabastrum to:
Kamień Marmorowy gładki, przezroczysty, rozmayitey maści y farby. Też krobka albo Słoyek z tego kamienia ucziniony ku chowaniu drogich maści.
Do początku XIX wieku marmurami nazywano często wszystkie dające się polerować skały przydatne w budownictwie i rzeźbie. Jeszcze w XVIII wieku nawet niektórzy naturaliści sądzili, że albaster jest jakimś jeszcze „niedojrzałym”, stąd bardziej miękkim marmurem.
Dla fachowców, przyrodników – od czasów starożytnych – alabaster nie był jednak nigdy marmurem (skałą węglanową). Alabaster (minerał i monomineralna skała) jest drobnoziarnistą, najczęściej białą, odmianą gipsu, czyli uwodnionego siarczanu wapnia (CaSO4 2H2O). Mniej rozpowszechnionym krewniakiem gipsu (ryc. 3) jest anhydryt (CaSO4). Przezroczysta, bezbarwna odmiana gipsu, występująca w postaci dużych kryształów, nosi nazwę selenit (ryc. 4). Płytki selenitu (określanego dawniej także m.in. mianem kamienia lodowego albo szkła maryjnego) używane były przed wiekami jako okienne szyby. Selenit konkurował (i często był mylony) ze szkłem moskiewskim[12], czyli muskowitem (miką, łyszczykiem, zasadowym glinokrzemianem sodu i potasu).
Gips służył także od zarania dziejów do udawania marmuru. Alabaster jest od marmuru zdecydowanie łatwiejszy w obróbce, a niektóre jego odmiany łudząco przypominają biały marmur. Podobno czasem nawet „podrasowywano” specjalnymi zabiegami wygląd rzeźb i wyrobów alabastrowych na marmur, likwidując pewną przejrzystość i świetlistość alabastru. Gips (gips palony), a może to być też oczywiście palony alabaster, był jednak od czasów antycznych wykorzystywany w postaci odlewów i sztukaterii. Dziś służy głównie do produkcji zapraw i prefabrykowanych elementów budowlanych, także – jak dawniej – do wyrobu ozdobnych figurek (osobki y inne bagatele) oraz do sporządzania opatrunków gipsowych [13].
Ks. Krzysztof Kluk (1782: 79, 80) pisał:
Gips zażywa się do robionych Marmurów, i do roboty Sztukatorskiey: aby zaś był do tego zdatny, musi się pierwey upalić.
Jak bowiem wiadomo, gips:
W ogniu upalony, i na proch ztłuczony, gdy się wodą rozprawi, twardnieie bez rozgrzania się.
I tak powstają kunsztowne sztukateryjne, barwione i malowane imitacje marmuru oraz gipsowe odlewy – idealne kopie antycznych i współczesnych rzeźb. Nie są to oczywiście rzeźby alabastrowe, ale mogą być równie białe. Dziś gipsowe kopie zastępują trwalsze – z syntetycznych żywic. Marmur (skałę węglanową) od alabastru (skały siarczanowej) odróżnia się łatwo kroplą kwasu, najlepiej rozcieńczonego kwasu solnego (zwanego potocznie zajzajerem). Marmur reaguje (burzy), alabaster (gips) nie. Ks. K. Kluk (1782: 73) polecał kwas azotowy:
[…] wapienny Kamień poznaie się, nalawszy do niego Serwaseru, ten bowiem na nim wre, i gotuie się.
W staropolskiej literaturze występuje i alabaster (częściej), i alabastr (Słownik…,) „Słownik warszawski” języka polskiego (Słownik…,1898, t. I: 21) uznaje już formę alabastr za archaiczną.
Marmo bianco statuario di Carrara
Marmur w sensie petrograficznym to zmetamorfizowana skała węglanowa, a w technice także każda bloczna skała węglanowa (z reguły zbudowana z kalcytu, rzadko – dolomitu), dająca się polerować i wykazująca po tej obróbce walory dekoracyjne. Nawet dziecko wie, co to jest marmur kararyjski, czyli pochodzący z kamieniołomów koło toskańskiej Carrary (ryc. 5). Ten marmur znany był już w starożytności, ale wielką, nieprzerwaną do dziś sławę rozpoczął w okresie renesansu, pod dłutem Michała Anioła. Najbardziej ceniona jest odmiana śnieżnobiała, posągowa – marmo bianco statuario. Biel stała się szczególnym walorem skały, bo tak wyobrażano sobie antyczne wzory (ryc. 6). Sądzi się dziś jednak, że w starożytności nie przepadano za bielą i malowano marmurowe rzeźby, a barwniki „pożarł” czas. Jednym z ulubionych materiałów rzeźbiarskich Fidiasza był podobno zielony ofikalcyt (marmur z serpentynem) z wyspy Tinos. Marmur kararyjski jest doskonałym tworzywem rzeźbiarskim, „rzeziebnym marmurem”, mówiąc językiem Cypriana Kamila Norwida. Przy okazji przypomnijmy za poetą:
Że mydło – nie jest rzeziebnym marmurem;
Dobre na bańki, nie – na i d e a ł y!
Niektórzy wielcy artyści twierdzą, że wspaniałe rzeźby tkwią już po prostu w kararyjskim marmurze, a ich dłuto tylko odkuwa otaczający je zbędny materiał [14]. Tę myśl Michała Anioła tak zrymowała Anna Klubówna (1906-1991):
Nic mistrz najlepszy pomyśleć nie zdole
Poza tym, co już w marmurze spoczywa
W pełnym zarysie i co wydobywa
Jeno dłoń, ducha spełniająca wolę.
Zauważmy jeszcze jedną ciekawostkę. W prawzorze wiersza J.A. Morsztyna, czyli w wierszu Lampridiusa, nie ma ani alabastru, ani marmuru z Carrary. Jest Pariis marmora, a więc słynny grecki biały marmur paryjski (zwany dawniej w Polsce także paroskim), czyli marmur z wyspy Paros. Grecy nazywali go marmurem kagankowym (lychnites), bo był wydobywany w świetle kaganków w podziemnych wyrobiskach. Z tego marmuru powstała m.in. rzeźba Wenus z Milo. Dla naszego poety bardziej znany i bliższy był już – jak widać – marmur kararyjski.
Okoliczności łagodzące
J.A. Morsztyn pomylił alabaster z marmurem kararyjskim. Błąd, czyli – jak się dawniej mówiło – lapsus. Załóżmy, że licentia poetica. Jeśli błąd, to są okoliczności łagodzące.
Na jakimś etapie historii znawcy sztuki pogmatwali pojęcie alabastru. Uznali, że alabastrem (właściwym, sic!) jest skała wapienna, kalcytowa, z której m.in. wykonywano w starożytności naczynka na wonne olejki zwane alabastrami, lub alabastronami. Były one sporządzane z różnych materiałów kamiennych (alabastru, kalcytu), a także ze szkła i ceramiki (ryc. 7). Dziś, ze względu na tradycję, wspomniany kalcyt nazywa się alabastrem egipskim, orientalnym lub antycznym. Poprawnie powinno się nazywać tę skałę odmianą trawertynu. Dziś nazywa się ją popularnie i w handlu. marmurem onyksowym lub onyksem („onyks pakistański”, „onyks kalcytowy”, „onyks aragonitowy”). Tu trzeba przypomnieć, że prawdziwy (w znaczeniu mineralogicznym) onyks jest skałą krzemionkową, odmianą agatu, a ten kalcyt ma tylko podobną smużystą, wstęgową budowę (ryc. 8). Kalcytowy „alabaster antyczny” nie jest zwykle białomleczny, lecz żółty, oliwkowy, pasiasty (ryc. 9, 10). Nie mógł być wzorem przysłowiowej alabastrowej cery.
W Polsce z pojęciem alabastru jako skały gipsowej nie było przez wieki problemu. W nowożytnej architekturze i rzeźbie (ryc. 11, 12, 13) wykorzystywany był taki właśnie biały alabaster angielski, niemiecki i włoski (m.in. ze wspomnianej Volterry, gdzie znali go już zresztą starożytni Etruskowie). W Polsce eksploatowano alabaster na Podolu [15]., m.in. w Czarnokozienicach (Czarnokozyncy), Wasiuczynie, Kąkolnikach (Kukilnyky) i Żurawnie (ryc. 14). Te alabastry nazywano czasem potocznie marmurami podolskimi lub ruskimi. Oczywiście nie mógł tak mówić Mikołaj Rej, który urodził się wszak (w 1505 r.) w Żurawnie. Wielokrotnie wymieniał obok siebie i marmury, i alabastry. Na przykład (Żywot…, t. 3: 146):
Więc sobie tu na starość dopiro groby kuią, alabastry, marmury, y insze rozliczne kamienie łamią…
Tak pisał Rej w 1568 r., wiek przed Morsztynem. Ale także współczesny Morsztynowi Wacław Potocki (1621-1696) w „Tygodniu stworzenia świata” (Wirydarz…, 1911, t. 2: 6) wśród płodów przyrodzonych (kopalin) odróżniał marmury i alabaster:
Mosiądz, miedź, cyna, ołów, rudy i marmury,
Kryształ, porfir, alabastr, ziemia ma i gory…
Poprawnie definiowali alabaster jako skałę gipsową polscy naturaliści ks. Gabriel Rzączyński (1721: 37), ks. Krzysztof Kluk (1782: 79) i geolodzy, np. Feliks Drzewiński (1816: 292), Norbert A. Kumelski (1826: 121). Zamieszanie wprowadził prawdopodobnie dopiero – wybitny skądinąd i wielce zasłużony dla polskiego górnictwa – Hieronim Łabęcki [16], przekładając na język polski podręcznik geologii francuskiego geologa Françoisa S. Beudanta (1848). Obok alabastru gipsowego (według podręcznika – tańszego i pospolitszego [17], zwanego alabastrytem) opisany tu został alabaster wapienny, czyli wschodni albo starożytny (Beudant, 1848: 201, 252). Zapewne za wspomnianą pracą podobne rozumienie słowa alabaster przyjął leksykograf „Słownika języka polskiego”, tzw. „słownika wileńskiego” (Słownik…, 1861: 12), wyróżniając alabaster właściwy v. wapienny, który tworzy się w podziemnych jaskiniach w postaci stalaktytów i stalagmitów oraz alabaster gipsowy. Właściwe proporcje w terminologii zachował na szczęście profesor Karol Jurkiewicz w haśle alabaster „Encyklopedii powszechnej” (Encyklopedyja…1859, t. 1: 299-300), gdzie zdefiniował alabaster właściwy (oczywiście gipsowy) i napomknął o alabastrze starożytnym (antico), czyli wapiennym. „Słownik warszawski” języka polskiego (Słownik, t. 1, 1900: 21) definiuje już znów całkiem poprawnie alabaster jedynie jako odmianę gipsu. I takie jest też dzisiaj znaczenie wyrazu alabaster (jeśli nie jest on opatrzony jakimiś zmieniającym jego sens dodatkowym określeniem).
Poprawiacze wierszy
Utwory J.A. Morsztyna nie były drukowane za jego życia. Nie zachowały się też autografy. Na dwa wieki zapomniano zupełnie (poza przekładem „Psyche” i „Amintasa”) o poetyckim dorobku podskarbiego wielkiego koronnego. Pierwszy zbiór jego wierszy wydał Jan Komierowski w 1844 r., przypisując je zresztą pomyłkowo innemu poecie Zbigniewowi Morsztynowi (Poezye…, 1844). Wiersze J.A. Morsztyna znamy dziś z dziewięciu podstawowych zachowanych rękopiśmiennych zbiorów, sporządzonych przez siedemnastowiecznych kopistów (Morsztyn, 1971: 659-691). Z reguły zapisy utworów różnią się[18]. Może zmieniał nieco wersje sam poeta? Głównie jednak zmieniali teksty „twórczo” lub omyłkowo kopiści. Znaczącą rolę w kolejnych edycjach wierszy odegrali także wydawcy, preferując te czy inne odmianki, modernizując ortografię, korygując interpunkcję, transkrybując dawne zapisy i poprawiając brzmienie słów na użytek i wygodę współczesnego im czytelnika. Pierwszym edytorom zdarzały się też pomyłki w odczytaniu rękopisów, pozwalali sobie też na większe ingerencje, „ulepszenia” i cenzurę. Współczesną „kanoniczą” wersję tekstów edycji popularnych ustalił L. Kukulski (1971), który przeanalizował wszystkie zachowane manuskrypty.
Fraszkę „O swej pannie” opublikował bodaj po raz pierwszy w 1875 r. Władysław Seredyński (1875). Tekst został następnie przedrukowany bez zmian w 1883 r. w pierwszym pełniejszym zbiorze poezji J.A. Morsztyna, opracowanym przez Piotra Chmielowskiego (J.A. Morsztyn, 1883). W obu tych starych edycjach , a za nimi także w kolejnej (Morsztyn, 1909) pierwszy wers wiersza „O swej pannie” brzmi poprawnie petrograficznie:
Biały i polerowany jest marmur z Karary.
Wydawcy współczesnej, obecnie znanej wersji wiersza (tej z alabastrem), którą zacytowaliśmy na wstępie: Aleksander Brückner, Stanisław Furmanik, Jan Dürr-Durski, Maria Bokszczanin, Leszek Kukulski, Wiktor Weintraub (Wirydarz…, t. I, 1910; Morsztyn, 1947, 1949, 1963, 1971, 1988) są zgodni, że w wierszu występuje nie marmur lecz alabastr. W powyższym cytacie (z marmurem) zepsuta jest nawet liczba zgłosek i średniówka. Wygląda na to, że nieuprawnionego i nieumiejętnego poprawienia poety dokonał pierwszy wydawca[19]. A wystarczyło przecież wyjaśnić rzecz w przypisie. Przeróbka dotyczyła także m.in. niepotrzebnego zmodernizowania ortografii wyrazu łabęć.
Biel mleczna, łabędzia, liliowa i blejwasowa
Formy łabęć i łabędź współistniały w polszczyźnie przez wieki. Pisał Mikołaj Rej („Wizerunk własny…, 1558), też zwracając uwagę na białość łabędzich piórek i łabędziego puchu:
Nie pomoże nic gąsce, choć z łabęćmi pływa,
Przedsię między białemi nasza gąska siwa.
Łabędź (Cygnus) pochodzi z rodziny kaczkowatych (Analidae). Młode łabędzie (łabędziątka, ewentualnie łabędziki – jeśli chłopaki) są – jak wiadomo – szarymi, brzydkimi kaczątkami. Czarne łabędzie nie są białymi krukami. Użyliśmy tu chyba dwu oksymoronów, co konstatujemy ze zdziwieniem i z radością pana Jourdain.
Lilia biała (Lilium candidum L.) ma wspaniale biały okwiat, dostojną, mistyczną i prastarą symbolikę, odurzająco pachnie, a nadto nalewka z jej białych płatków jest lekarstwem na całe zło, zwłaszcza na czyraki, trądzik i opryszczkę.
Mleko, lilie i alabaster pojawiają się też w wierszu „Do Jagnieszki” (Nie każda gwiazda…):
Piersi bez mleka, ale równe mlécznym
Nabiałom, równe i lilijom ślicznym.
Alabastrowa czoło jest tablica [20]…
Mamy tu w sensie liryczno-technicznym przykład zwarcia międzywersowego czyli przerzutni. Mleczny nabiał to pleonazm lub tautologia (po prostu wyrażenie redundantne). Znak diakrytyczny nad literą e w wyrazie mlécznym oznacza ścieśnienie tej samogłoski w mowie Morsztyna, zatem i rym był dokładny. Sięgali doń też chętnie późniejsi poeci, np. w „Fircyku w zalotach” Franciszka Zabłockiego (premiera 16 czerwca 1781 r.) Fircyk mówi do Klarysy (Dzieła…, 1829: 70)
Cóżby mogło nie uledz nad te wdzięki śliczne,
Ten warg koral, ust róże, te iagody mliczne…
Całkiem na marginesie, nawiązując do pleonazmu mleczny nabiał: jaja oczywiście nie są nabiałem (choć tak błędnie sądzą współczesne słowniki języka polskiego, może na skutek lingwistyczno-skojarzeniowej kontaminacji jaj z frazeologizmem ptasie mleko), a na pewno nie były nim w czasach Morsztyna.
W wierszu „Niestatek” [Oczy są ogień…] poeta ostrzega dziewczynę, że w przypadku zwady, jej płeć przestaje być w jego oczach mlekiem zsiadłem [21], a staje się blejwasem bladem.
Blejwas to biel ołowiana, zasadowy węglan ołowiu Pb(OH)2ˑ2PbCO3. Jako minerał (węglan ołowiu PbCO3) nosi nazwę cerusyt. Biel ołowiana była przez wieki najważniejszym białym pigmentem malarskim. Dziś zastąpiła ją biel cynkowa (ZnO) i biel tytanowa (TiO2). Biel ołowiana była także pudrem kosmetycznym, z którym rywalizowało inne białe malowidło, zasadowy azotan bizmutu Bi5O(NO3)4(OH)9, zwany bielą hiszpańską. Ks. Krzysztof Kluk (1782: 320) tak pisał o tym środku:
Znaią go damy zażywaiące z niemałą szkodą, a mniemanym przydatkiem wdziękow. Chimicy nazywaią Magisterium Wismuthi, a Francuzi Blanc d’Espagne, albo Blanc des Perles.[…] Pospolicie do tego użycia, z gorszemi ieszcze skutkami, prosty Bleywas przedaią.
Z makijażem panie często przesadzały. Pisał Łukasz Górnicki w wydanym w 1556 r. „Dworzaninie Polskim”:
A owo zasię iako sprosna rzecz, kiedy dobra pani czegoś tak wiele na twarz nakładzie, iż się zda jakoby była w maskarze [22]; ani się śmie rozśmiać, aby się iey na twarzy nie złupała…
O bieli ołowianej (białym ołowiu, bieli ołownej, blaywasie) pisał Marcin Siennik (1568: 261):
Woda w ktoreyby był rozpuszczony blaywas z krochmalem, lice czyści paniam czyniąc ie lubieżne.
Wyjaśnijmy czym prędzej, że przymiotnik lubieżne oznaczał w tych czasach miłe, powabne. Biel ołowiana była, niestety, bardzo szkodliwa dla zdrowia. Natomiast biel cynkowa i biel bizmutowa figurują także we współczesnej farmakopei, stosowane jako składniki leczniczych i kosmetycznych maści i pudrów.
Twardość serca
Przejście z problematyki białomlecznej i białośnieżnej dziewczyńskiej cery do twardości dziewczyńskiego serca ułatwi nam cytat z fraszki J.A. Morsztyna „Do panny” [Na głuche skały…].
Serce jak skała, a jako śnieg ciało.
Najpierw jednak trzeba jednak zdefiniować pojęcie twardości. Jest to po prostu odporność na odkształcenia trwałe. Miarą twardości statycznej może być zarysowanie (m.in. paznokciem) albo wciskanie (m.in. tzw. „próba zębowa” złota i wgłębnik diamentowy albo stalowa kulka twardościomierza). Test zębowy pozostał jako atawizm u sportowców, kiedy na podium gryzą medale. Od 1812 r. używana jest w geologii dziesięciostopniowa skala twardości zaproponowana przez Friedricha Mohsa (1773-1839), profesora mineralogii w Akademii Górniczej we Freibergu i na Uniwersytecie Wiedeńskim. Jest to skala względnej twardości. Skalę Mohsa określa 10 wzorcowych minerałów. Każdy kolejny w tej skali zarysowuje poprzednie. Jedynką jest twardość talku, dwójką – gips (a zatem także alabaster), dziesiątką – diament. Złoto rodzime ma twardość 2,5-3. Minerały o twardości 1 i 2 ulegają kalcytowi (twardość 3) i paznokciowi. Inną cechą materiałów (w tym minerałów i skał) – oraz serca – jest kruchość, czyli odporność na pękanie i skruszenie (w szczególności, w przypadku serca – skruchę).
We fraszce „Do Zosie”[23]: poeta sięgnął w komplementach do szkatułki z kamieniami szlachetnymi:
Żeś w swej twardości niezmienna,
Nie dziw, boś wszytka kamienna:
I usta masz rubinowe [24],
I rzędy zębów perłowe,
I ciało alabastrowe,
I serce dyjamentowe…
Kamienna była też – do ślubu – Katarzyna Gordon. Poeta pisał wiersze do wielu Kaś, ale kilka utworów zaadresował na pewno do przyszłej żony.
Jeśli się boisz postrzelenia,
Darmo o się chodzisz czule.
Bo ciebie, gdyś cale z kamienia
Żadne się nie imą kule.
To fragment „Pieśni” [Kasiu, czyś chora…], którą poeta napisał w 1658 r. do narzeczonej, która nie chciała go odwiedzić w oboźnej chacie, gdy oblegał ze swoim regimentem dragonów zajęty przez Szwedów Toruń (Morsztyn, 1971: 924).
Dziewczyny miały wtedy twarde serca, ale na pewno nie zatwardziałe. W innej fraszce „Do panny” [25] (poeta emablował wiele panien i białogłów) znów skarga:
Twarde z wielkim żelazo topione kłopotem,
Twardy dyjament żadnym niepożyty młotem,
Twardy dąb stary wiekiem długim skamieniały,
Twarde skały na morskie nie dbające wały –
Twardszaś ty, panno, której łzy me nie złamały,
Nad żelazo, dyjament, stary dąb i skały [26].
Podobnie na dziewczyńską twardość narzekał poeta w wierszu „Przechadzka”:
Jeśli na kamień albo skałę twardą
Trafię, albo na drzewo, które skamieniało,
Uważam tej kamienną nieużytość hardą,
Której się w ręce serce me dostało.
We fraszce „Żart do panny” poeta precyzuje, jaką skałę i jakie żelazo ma na myśli:
Twardsza nad krzemień i nad stal dziewczyno…
Poprzestajemy tu na pierwszym wersie o charakterze inwokacyjnym, bo tytułowy żart jest na tyle gruby, że fraszka nie mieści się w „Wyborach poezji”.
Drogich szkatuła kamieni
Omówmy najpierw wspomniane we fraszkach kamienie szlachetne.
Rubin jest czerwoną odmianą korundu (Al2O3). Rubens to po łacinie czerwony. Tę barwę nadaje minerałowi chrom występujący śladowej ilości w jego kryształach. W skali Mohsa rubin ma twardość 9.
Perły to kulki masy perłowej. Zbudowane są z kryształków aragonitu (węglanu wapnia skrystalizowanego w układzie rombowym), spojonych rogową substancją organiczną (konchioliną) i wody. Ich stosunkowo nieduża twardość, 3,5-4 w skali Mohsa, odpowiada aragonitowi. Są za to dzięki konchiolinie sprężyste. Upuszczone na szklaną płytę podskakują jak piłeczki. Ale nie lubią takich eksperymentów. Szkodzi im i wilgoć, i susza, i pot, i częste używanie (jak słusznie zauważył poeta [27]), ale i nieużywane umierają ze starości. Perła, po łacinie Margarita, dała imię Małgorzatom.
Diament (ryc. 15) jest w przyrodzie najtwardszy. Daje się zarysować i szlifować jedynie diamentowym proszkiem. Jest to pierwiastek rodzimy, węgiel, który różni się diametralnie od swego brata, miękkiego grafitu, ułożeniem atomów krysztale. Diament jest twardy, ale może spłonąć bez śladu i jest kruchy. Od czasów Pliniusza przez wieki uważano, że rozpadnie się młot, którym uderzy się w diament. Ta też sądził Morsztyn. Niepożyty albo nieużyty– jak pisał w cytowanej fraszce – to znaczy niezniszczalny, nie do pokonania, twardy, niewzruszony. Wielki błąd! Przy niedużych stosunkowo uderzeniach diament zamienia się w proszek szlifierski. Przytacza się tu zwykle historię diamentów zdobytych przez Szwajcarów w namiocie księcia burgundzkiego Karola Śmiałego po bitwie pod Morat 22 czerwca 1476 r. (Maślankiewicz, 1982: 113). Poddane próbie młotka zamieniły się w proszek, więc uznano, że były to szklane fałszywki. Badając tę historię, dowiedzieliśmy się też innych ciekawostek. Diamenty, inne kosztowności i armaty Karola Śmiałego zostały zdobyte („łup burgundzki”) już wcześniej, 2 marca 1476 r., w bitwie pod Grandson. Wśród zdobyczy był też podobno talizman księcia, 55-karatowy diament nazwany później mianem Sancy (Le Grand Sancy), który nie został zniszczony i przynosi do dziś pecha kolejnym właścicielom. Inna opowieść mówi jednak, że ów książę (skądinąd wojenny zbrodniarz ) nosił brylant zawsze przy sobie. Znalazł go przeto dwa dni po bitwie pod Nancy, 5 stycznia 1477 r., przy nadgryzionym przez psy truchle księcia (ciało zidentyfikowano później po charakterystycznych długich paznokciach) żołnierz, który nie zdając sobie sprawy z wartości łupu, sprzedał diament za jednego guldena. W swoich późniejszych dziejach Sancy był też odzyskiwany z żołądka pochowanego nieboszczyka. Ale to już zupełnie inna historia. Poza tym, jak wiadomo, diamonds are a girl’s best friend. Wcześniej ów przyjaciel wymaga szlifu, zwanego dawniej glancem. Sięgnijmy tu znów do XVII-wiecznego źródła, do pamiętnika Jana Chryzostoma Paska (Pasek, 2003: 252):
Nie byłby tak drogi w podziemnych kamieniach zakryty dyjament, gdyby go umiejętna ludzka nie wyglancowała ręka.
Twardy krzemień
Krzemień to skrytokrystaliczna skała krzemionkowa (ryc. 16), zbudowana głównie z chalcedonu (mikrokrystalicznej odmiany kwarcu – SiO2), tworząca się jako konkrecje w skałach węglanowych. Krzemień był pierwszym narzędziem pierwotnego człowieka, iskrzydłem, krzesakiem do krzesania ognia i skałką (krzosem) w zamku broni skałkowej. W tym zastosowaniu zastąpił używany wcześniej w zamku kołowym iskrzyk, czyli piryt (FeS2). Krzemień to twardziel, 6-7 w skali Mohsa, a skruszony ma ostre jak brzytwa krawędzie i może skaleczyć, w samoobronie.
O twardości krzemienia i panieńskiego serca pisał już Jan Kochanowski we fraszce „Do Hanny”.
Na palcu masz diament, w sercu twardy krzemień,
Pierścień mi, Hanno, daiesz: iuż y serce przemień.
Sięgnęliśmy tu do ortografii pierwodruku (Fraszki…, 1584: 64). Tak, w oryginale jest diament. Dyjament piszą w tej fraszce (także we fraszkach Morsztynowych) współcześni wydawcy, żeby uwzględnić średniówkę i trzynastozgłoskowiec, zgodnie ze staropolską wymową nagłosu słowa diament. Pisano też, owszem, dyjament i dyament, później djament , ale od 1936 r. piszemy znów diament, tak jak w pierwodruku Kochanowskiego. Modernizując na użytek współczesnego czytelnika pisownię, jak widać, niekiedy się ją też archaizuje. Dotyczy to także wyrazów lilie i liliowy, które tak właśnie często są zapisywane w zabytkach, a modernizowane we współczesnych transkrypcjach na lilije i lilijowy.
Wróćmy jeszcze na chwilę do krzemienia w Morsztynowej poezji („Psyche” [28]).
Krzemień swych złotych iskier nie wypuści,
Choć wewnątrz ogniem nadziany jest żywem,
Aż z utajonych i twardych czeluści
Ręka je wytnie stalowym krzesiwem.
Z inżynierskiego punktu widzenia iskrami nadziana jest w tym przypadku raczej stal (płoną – jak się zdaje – piroforyczne drobinki żelaza). Ale zostawiamy ten problem uczonym i poetom. W cytacie pozwoliliśmy sobie natomiast pozostać przy pomyłce w siedemnastowiecznym (wydanym po śmierci poety) pierwodruku utworu oraz późniejszych jego wydaniach (ryc. 17) i napisaliśmy – stalowym krzesiwie. Według zgodnej opinii L. Kukulskiego (1977: 454) i W. Weintrauba (Morsztyn, 1988: LXXXV, 241) powinno być stalonym (twardym), bo tak jest w dwu zachowanych rękopisach[29].
Krzesiwo musi być istotnie stalone i w związku z tym z hartowanej stali (ryc. 18) Krzemień jest krzesakiem (krzosem, skałką). Można tu przywołać cytat z wiersza (Malicki, 1990: 263) innego, młodszego Morsztyna, Hieronima Morsztyna z Raciborska (ok. 1581 – ok. 1623):
Bo jako krzemień bystre iskry rodzi,
[Gdy] weń hartowna mocniej stal ugodzi…
Skały, klif, dąb, żelazo
Wróćmy do twardości innych niż diament i krzemień lirycznych materiałów.
Drewno dębowe jest rzeczywiście twarde, ale twardszy jest grab, a jeszcze twardsze egzotyczne drewno hebanowe i gwajakowe [30]. W naszej przyrodzie i kulturze dąb słusznie jednak dzierży odwieczny prym jako symbol drzewnego twardziela. Nieco skamieniały dąb, czyli czarny dąb (dąb kopalny), zwany jest polskim hebanem (ryc. 19). Proces twardnienia, (częściowej mineralizacji zachodzącej w sprzyjających warunkach) trwał w ich przypadku od kilkuset do kilku tysięcy lat. Bywa też drewno (czasem dąb) zupełnie skamieniałe, skrzemionkowane, zamienione w geologiczną skamieniałość, liczące miliony lat (ryc. 20).
Twardość i kruchość żelaza wzrastają ogromnie, gdy staje się ono stopem z węglem i dodatkami innych metali, czyli zamienia się w stal. A gdy ją jeszcze zahartujemy…
W przypadku skał bezwzględną twardość można określić według polskiej i europejskiej normy diamentowym wgłębnikiem metodą Knoopa. Ale przydatność kamienia naturalnego bada się i opisuje w zasadzie innymi parametrami, m.in.: wytrzymałością na ściskanie (mierzoną w megapaskalach), odpornością na ścieranie, mrozoodpornością, odpornością na starzenie.
Klif zbudowany z twardych skał rzeczywiście usiłuje opierać się falom. Ale jednak ulega, i powoli brzeg cofa się przed morzem. Dochodzimy tu do znaczenia cierpliwości w kruszeniu oporu twardych minerałów, skał i niewieścich serc. Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo – pisał Owidiusz. W dworskich pogwarkach, grach rozmownych, spisanych przez Łukasza Górnickiego w przywoływanym już przez nas „Dworzaninie polskim”, brzmi to:
Wszak kropla wody kapając ustawicznie /…/ najtwardszy kamień zdziurawi.
Nie będziemy już roztrząsać problemu twardości wody (stężenia kationów wapnia i magnezu) w erozyjnej skuteczności kapania. Warto natomiast wspomnieć o zmiękczającej właściwości łez. W wierszu „Na płacz jednej panny” (zbiór „Kanikuła”), w którym występuje też twarda skała, twardy kamień, stal, perły i lilie, J.A. Morsztyn zauważył:
Podobno mi cię ten płacz miększą sprawi,
Wszak częsta kropla i kamień dziurawi.
Jeszcze o twardości niewieściej
O twardości dziewczyńskich serc mówi też wiersz „Na nieużytą” (Kto się napatrzywszy…), przypisywany dawniej warunkowo J.A. Morsztynowi (Seredyński, 1875: 126; Morsztyn, 1883: 219; 1909: 104), ale nie wyszedł on spod jego pióra. Autorem był być może Hieronim Morsztyn (Morsztyn, 1971: 691-692). Oto fragment wiersza:
Ogień – twarde żelazo, głaz – woda deszczowa,
Nieużyty dyjament miękczy krew kozłowa;
Tyś twardsza niż żelazo, niż kamień nieskłonny,
Niż dyjament od ostrej skały nie ułomny [31]…
Wspominaliśmy już o nieużytym młocie i kamiennej hardej nieużyteczności. Tu występuje nieużyta, czyli nieczuła, dziewczyna. Pisaliśmy też o żelazie, kamieniu, wodzie deszczowej, diamencie. Wyjaśnienia wymaga krew kozłowa. Według Pliniusza (Lapidarium…, 2018: 164-165) jedynie taka substancja potrafi zmiękczyć diament. Ciekawe, że żyjący na przełomie XI i XII wieku benedyktyn Teofil Mnich, w całkiem rozsądnym dziele o rzemiośle artystycznym i wyrobie szkła (Teofila…, 1880: 184) napisał, że krew kozła jest przydatna przy obróbce kryształu górskiego (kwarcu). A opis tego kamienia (ryc. 21) rozpoczął od określenia jego genezy: Kryształ, to jest wodę w lód stwardniałą, a lód po wielu latach stwardniały w kamień… Tak sądzono jeszcze wieki później. Twardość kryształu górskiego – 7 w skali Mohsa.
Alabaster i drażnięta
Wróćmy jeszcze do alabastru. Wiemy już, że czoło dziewczyny może być alabastrowe. Ale inne części ciała też. Sięgnijmy jeszcze raz do Morsztyna , do poematu „Psyche”. Oto wietrzyk swawolny wzdyma cienką koszulę bogini i:
Kupido chciwie posyła tam wzroki,
I widzi więcej z alabastru ciała,
Niżby na jawie pokazać mu śmiała.
Mówiąc o ciele, poeci mają między innymi na myśli u kobiet dwie miękkie, wypukłe części ciała położone symetrycznie w przedniej części tułowia (Inny słownik…, 2000, t. 2: 61). W nazewnictwie naukowym i medycznym w XVI wieku te części ciała nosiły – horribile dictu – nazwę cycki panieńskie, cycki białogłowskie [32]. Marcin Siennik (1568: 522) podaje nawet przepisy na różne cudowne mikstury i porady np. jako zbytniego rościenia Cyckom bronić albo jako też obwisłe a zmarszczone Cycki wygładzić. Ksiądz, lekarz i profesor Akademii Krakowskiej, mąż światły Andrzej Glaber z Kobylina w dziele opartym na Arystotelesie, wydanym w 1535 r. (Andrzeja…, 1893: 43-44) poświęcił piersiom dużo uwagi, rozpatrując między innymi problemy: czemu cyce rostą na piersiach? czemu u niewiasty tylko dwa cyce? czemu po trzynastym lecie białym glowam cyce rostą a poczynają się nadymać? Barokowi poeci określali natomiast niekiedy żartobliwie piersi panieńskie drażniątkami lub drażniętami [33]. Drażnięta, których strzeże płócienna obrona – pisał J.A. Morsztyn we fraszce „Jabłka” (zbiór „Kanikuła”). O takich alabastrach w zawoalowanej formie wspominał Juliusz Słowacki („W Szwajcarii”):
I jeszcze ręce skrzyżowane kładła
Na alabastry widne, choć zakryte.
Adam Mickiewicz w młodzieńczym wierszu „Pani Aniela”, złośliwie nadając jego paskudnej charakterologicznie bohaterce imię swojej byłej narzeczonej, pisał:
Gors śnieżny jak alabastr, sztuką utajony,
Gdzieniegdzie spod zazdrośnej wyglądał zasłony.
Zaczęliśmy ten tekst fraszką „O swej pannie” J.A. Morsztyna. Kolejna po niej fraszka w zbiorze „Lutnia” nosi tytuł „Do tejże” [Oczy twe nie są oczy…] [34]. Poeta objaśnia dodatkowo, czym są oczy (to słońca), usta (to koral) i piersi jego panny.
Piersi twe nie są piersi, lecz nieba surowy
Kształt, który wolą naszę zabiera w okowy.
Trzy wieki później Halina Poświatowska (1935 – 1967) połączyła alabaster, niebo i piersi.
Wenus
była piękna jak kamień
alabaster […]
piersi – właśnie
piersi miała takie
że tylko stać
i wyć z zachwytu do chmur [35]
Fraszki na frasunek
Omówiliśmy pokrótce, nieco dywagując, lecz nie odbiegając od szkolnej podstawy programowej i starając się unikać zbytniej powagi, surowce liryczne kilku wierszy J.A. Morsztyna. A miała być tylko glosa do „alabastru z Karary”. Niepostrzeżenie tekst się rozrósł. Pora na wnioski.
Jan Andrzej Morsztyn wielkim poetą był! To jest oczywiste. Produkt jego pióra jest znakomitej jakości. Czyta się do dziś znakomicie. Poeta był Europejczykiem, dworakiem, politykiem, człowiekiem niepospolitej inteligencji i talentów. Z poetyckiego daru korzystał z łatwością i dla przyjemności, nie czując potrzeby utrwalania dorobku drukiem. Nie nam oceniać jego pozapoetyckie życiowe wybory i działania, zresztą w gorączce febry czwartaczki do części grzechów się przyznał i żałował („Pokuta w kwartanie”). I był, warto dodać, wrogiem nikotyny („ Na tabak do Piotra”). Nie będziemy przywoływać wierszy, w których o kobietach pisał obrzydliwie.
W porównaniach białości i twardości poeta nie był szczególnie oryginalny. Sięgał do odwiecznych symboli, jak to się dawniej mówiło, do archetypów. Mleko, śnieg, skały, kamienie pospolite i drogie, diament, żelazo, stal pojawiają się bardzo często w wierszach Morsztyna, ale też i w całej dworskiej poezji jego czasów. Taki standard. Ale to wcale nie jest nudne, a poetyckie pomysły zaskakują i bawią. Poza tym diament jest przecież rzeczywiście najtwardszy, a biel śniegu w kolorystycznym słowozbiorze najdostojniejsza. Występuje już wielokrotnie w Biblii, a śnieg w Palestynie jest tak rzadki, jak w Polsce w ostatnich latach.
Odróżnienie alabastru od marmuru jest banalne w przypadku próbek tych materiałów. Alabaster – jak już wspomnieliśmy – daje się zarysować paznokciem, marmur – nie. Marmur reaguje (burzy) z kroplą rozcieńczonego kwasu, alabaster nie. Marmur jest w dotyku zimny, alabaster ciepły. Proste, ale przecież na posągowy biust nie rzucimy się z łapami (żeby palpacyjnie określić ciepłotę), a tym bardziej z pazurami i z kwasem. Niekiedy przeto musimy się zdać jedynie na ocenę wzrokową. Poza tym paznokieć paznokciowi nierówny i nie wszyscy osobnicy mają dar oceniania dotykiem temperatury skały.
Elukubracje na temat co poeta chciał nam w wierszu powiedzieć można sobie darować. Co chciał powiedzieć, to napisał, i trzeba to tylko przeczytać ze zrozumieniem. Fraszki czyta się dla przyjemności, żeby się uśmiechnąć z żartu, żeby przepędzić smutki. Bo przecież po to powstały.
Wróćmy jeszcze do białej płci. Podobno – niezależnie od genetycznie przyrodzonego koloru skóry – kobiety mają jaśniejszą jej pigmentację niż mężczyzni. Zdziwiłby się zatem zapewne poeta, że Polacy należą (jeśli wierzyć Wikipedii) do narodów wybranych, w których bielszą skórę mają statystycznie mężczyźni [36]. Żeby zatem uniknąć wszelkich nieporozumień i posądzeń o jakąś ideologię, zapomnijmy o pojęciu biała płeć i pozostańmy przy określeniu płeć piękna.
Na prawach historycznego cytatu (żeby niechcący nie urazić miłych naszemu sercu feministek) zakończmy rozważania jeszcze jednym cytatem z „Dworzanina” Łukasza Górnickiego, dotyczącym nie tylko zachwycenia urodą, ale także innymi wielorakimi pożytkami, jakie płyną z istnienia płci nadobnej.
Albowiem kto lepiey frasunki z głowy wybić mężczyźnie, kto ulżyć ciężkości, wzbudzić dobrą myśl, uspokoić serce, osłodzić gorzkość tego świata może, nad samice?
W tekście nie modernizowano ortografii cytatów z tekstów źródłowych, jest więc ona niejednolita, właściwa swoim czasom lub uwspółcześniona przez wydawców według różnych pomysłów transkrypcyjnych. Cytaty z utworów J.A. Morsztyna, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z edycji L. Kukulskiego (Morsztyn, 1971). Większość cytowanej literatury dostępna jest w Internecie. Eksponaty na fotografiach, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą ze zbiorów Jerzego Gągola i Gertrudy Herman.
[1] Zbiór „Lutnia” zestawił poeta jako rękopiśmienny prezent noworoczny (na rok 1661) dla marszałka nadwornego koronnego (a także poety i publicysty) Łukasza Opalińskiego (1612-1662), właściciela Rytwian koło Staszowa. Kielczan może zainteresować informacja, że w tymże 1661 r. J.A. Morsztyn towarzyszył królowi Janowi Kazimierzowi w czasie jego pobytu w Kielcach w dniach 12-22 lutego.
[2] Neologizm słowomieństwo nie przyjął się, jak wiadomo.
[3] Rok publikacji i po dwukropku numery stron.
[4] Inżynier Mamoń powiedziałby zapewne: Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Jak czytam, to czytam ze zrozumieniem.
[5] Panna miała w dniu ślubu, 29 kwietnia 1659 r., prawdopodobnie 24 lata, a poeta na pewno 38 lat.
[6] Marysieńka wyszła za mąż rok wcześniej, 6 marca 1658 r. za Jana „Sobiepana” Zamoyskiego, który w związku z tym zlikwidował swój harem. J.A. Morsztyn upamiętnił to wierszem „Paszport kurwom z Zamościa”, w którym nieelegancko wymienił personalia pań. Mówi się zresztą, że Morsztyn mógł korzystać z ich usług dzięki gościnności ordynata. Wierszem „Odprawa kurwom” poeta uczcił natomiast – wg Jana Dürr-Durskiego (Morsztyn, 1949: XXXIV, 196) – swój własny ślub (/…/Jużem ci ja to, już ślubował wczora: Kurwy, precz z domu i fora ze dwora!). Według L. Kukulskigo (Morsztyn, 1971: 940) i ten wierszyk dotyczył jednak ślubu ordynata.
[7] Pojęcia słaba płeć i druga płeć odeszły do lamusa.
[8] Być może poeta miał na myśli rogożę, czyli plecionkę wykonywaną najczęściej z szuwarowej rośliny – pałki szerokolistnej (Typha latifolia L.) z rodziny pałkowatych, która jednak w ścisłym botanicznym znaczeniu nie jest dziś i nie była też w czasach poety sitowiem. Marcin Siennik (1568: nieliczbowany Wykład imion trudnych) wyróżniał sitowie gładkie (Juncus palustris) i sitowie granowite (Juncus floridus). Te rośliny zaliczył Karol Linneusz (Species plantarum z 1753 r.) do rodzaju Scirpus (rodzina ciborowate). Potoczne znaczenie słowa sitowie dobrze oddaje definicja dość odległego od naukowej precyzji autora przyrodniczej encyklopedii ks. Remigiusza Stanisława Ładowskiego (1783: 155): Sitowie rośnie na mieyscach błotnistych, znaią go chłopcy, uczący się pływać na iego wiązkach… Dziś potocznie – podobnie jak w czasach poety – sitowiem nazywa się różne gatunki roślin ziemno-wodnych o rurkowatych pędach.
[9] Do kwaszenia mleka jako podpuszczki używa się niekiedy przytulii (Galium verum L.), ale nie jest to sitowie.
[10] W przypadku, gdy istnieją wiersze poety o takim samym tytule, w nawiasie kwadratowym przytoczono incipity (wyrazy początkowe) utworu.
[11][11] Od edycji M. Bokszczanin (Morsztyn, 1963) w kolejnych wydaniach omawianego wiersza J.A. Morsztyna pojawia się zapis Karrary. We wszystkich wcześniejszych występował wyraz Karara. Tak jest też w rękopisie ze zbiorów Ossolineum (Lutnia…, 1661).We współczesnym polskim języku i nazewnictwie geograficznym nie ma nazwy Karrara. Jest Carrara i przymiotnik kararyjski. W dawniejszym polskim piśmiennictwie – do początku XX wieku – występuje Karara.
[12] Błędne określenie selenitu nazwą szkło moskiewskie znajduje się m.in. w polskim wydaniu podręcznika F.S. Beudanta (1848: 200).
[13] Opatrunki gipsowe wprowadził rosyjski chirurg i anatom Nikołaj Iwanowicz Pirogow (1810-1881) w 1852 r. w szpitalu, w 1854 r. na polu bitwy (oblężenie Sewastopola).
[14] Według Pliniusza (Pliniusz, 2004, t. II: 448) już dużo wcześniej po rozbiciu klinami pewnej bryły marmuru paryjskiego ukazał się wizerunek Sylena.
[15] Niewielkie złoże takiego mioceńskiego alabastru (o zasobach bilansowych 168 tys. ton) jest też rozpoznane w Łopuszce Wielkiej (gm. Kańczuga). Wydobycie rozpoczął tu w latach dwudziestych XX wieku właściciel majątku Roman Scipio del Campo („Kopalnie i Fabryka Gipsu Dra Romana hr. Scipio w Łopuszce Wielkiej” (wcześniej „Scipio i S-ka Kopalnie i Fabryka Gipsu sp. z o.o.”). Eksploatację (podziemną) złoża zaniechano w 1974 r.
[16] Hieronim Hilary Łabęcki (1809-1862) – dyrektor górnictwa w Królestwie Polskim, geolog, prawnik, historyk polskiego górnictwa i hutnictwa, leksykograf.
[17] Alabaster gipsowy określił tłumacz, H. Łabęcki, jako bezcenny. Z kontekstu wynika, że miał na myśli: tani, mało wartościowy, zgodnie z dawnym znaczeniem tego słowa, które pozostało we frazeologizmie: kupić (sprzedać) coś za bezcen. Ze staropolszczyzną trzeba uważać.
[18] Dla przykładu, w różnych rękopisach (Morsztyn, 1971: 756) tytuł fraszki „O swej pannie” brzmi: „Druga do tejże” [„Do panny”], „ O tejże” [„O Jagnieszce”], „Piękność damy”, „Item” [„Comparatia”].
[19] Wydawcy wersji popularnych nie tłumaczą się z reguły ze szczegółów swoich wyborów, emendacji i przeróbek transkrypcyjno-ortograficznych.
[20] Trzeci wers jest nieco skomplikowany ze względu na szyk zdania (przestawienie przydawki). Na dodatek orzecznik orzeczenia imiennego tablica wyrażony jest mianownikiem (co jest częste w dawnej polszczyźnie), a nie narzędnikiem. Mówiąc po prostu, poeta powiedział: czoło jest alabastrową tablicą.
[21] To jeszcze jeden przyczynek do uznania wyższości mleka zsiadłego nad słodkim. Być może także w opinii J.A. Morsztyna.
[22] Maskara oznacza tu maskę, drogie dziewczyny, a nie tusz do rzęs.
[23] Cytowany fragment jest wg L. Kukulskiego parafrazą madrygału Giambattisty Marina „Beltà crudele” (Morsztyn, 1971: 744).
[24] Najpiękniejsze rubiny pochodzą z Birmy, toteż w innym wierszu poeta precyzuje, że przy dziewczęcych ustach Psyche bledną wschodnie rubiny (Morsztyn, 1988: 252).
[25] L. Kukulski (Morsztyn, 1971: 1039) uznał wiersz za przekład epigramu Hieronymusa Angerianusa (Girolamo Angeriano), a później (Morsztyn, 1977: 218) – utworu Adrianusa Scoreliusa (Adriaan Schoorl) i przyjął tu alternatywny tytuł „Do tejże” (dotyczącym fraszki „O Jagnieszce”, czyli powszechnie znanej wcześniej pod tytułem „O swej pannie”).
[26] Wiersz w edytorskiej lekcji J. Dürr-Durskiego (Morsztyn, 1949: 94)., w której zachowany został trzynastozgłoskowiec w trzecim wersie. Zmieniono jedynie za wersją A. Brücknera (Wirydarz…, 1910, t. I: 249) i M. Bokszczanin (Morsztyn, 1963: 36) określenie nie użyty na niepożyty, czyli niezniszczalny, nie do pokonania.
[27] Nie jest trafne objaśnienie W. Weintrauba (Morsztyn, 1988: 80), że użyta w wierszu „O swej pannie” fraza: nieczęstym zażywana sznurem oznacza nie często nawlekana na sznur. Oznacza, jak objaśnia L. Kukulski (Morsztyn, 1977: 218): rzadko noszona w sznurze pereł.
[28] Jest to przekład 4. pieśni z poematu „L’Adone” Giambatistty Marina. I to on stwierdził, że iskry kryją się w krzemieniu.
[29] Jeden z tych rękopisów, jak stwierdził L. Kukulski (1971: 683), sporządzony został przez jakiegoś wyjątkowo nieinteligentnego i słabo piśmiennego kopistę. Może dlatego właśnie jest wiarogodny, bo nie wpadłby na pomysł przerabiania słowa stalowy na stalony.
[30] Drzewo gwajaku występuje w wierszu J.A. Morsztyna „Do Stanisława Morsztyna rotmistrza Jego Królewskiej Mości”, będącym pięknym i wyczerpującym opisem siedemnastowiecznych trunków. Gwajak (ściślej gwajakowiec Guaiacum officinale L.) pojawia się tu jednak dlatego, iż jego żywica była stosowana jako lekarstwo na syfilis (Morsztyn, 1988: 102). Dziś ów specyfik występuje w syropie na kaszel mokry.
[31] Tekst za W. Seredyńskim (1875: 126). Zmieniono – zgodnie z logiką – interpunkcję pierwszego cytowanego wersu, zastępując przecinki myślnikami.
[32] We współczesnej terminologii mammae noszą nazwę sutki. Wyraz ma starą proweniencję. J. Mączyński (1564: 205) tłumaczył łaciński termin mamma: piersi, sutek też niektorzi zową od ssania.
[33] A bracia Czesi podobno – według Aleksandra Brücknera (Wirydarz…, t. I, 1910: 211) – drażdiata.
[34] Taki układ jest w rękopisie Ossolineum (Lutnia…, 1661), a w rękopisie cytowanym przez J. Dürr-Durskiego (obecnie w Bibliotece Narodowej) obie fraszki są złączone w jeden wiersz (Morsztyn, 1949). W zbiorze wydanym w 1977 r. L. Kukulski przyjął inną kolejność wierszy zbioru „Lutnia” i fraszkę „O swej pannie” opatrzył alternatywnym (wysnutym z innego rękopisu) tytułem „O Jagnieszce” (Morsztyn, 1977: 41).
[35] Wiersz „Wenus” ze zbioru „Hymn bałwochwalczy” (1958).
[36] Ślicznyż chłopiec – czego chcieć? Czarny wąsik! biała płeć! – zauważyli już w 1841 r. Józef Bohdan Zaleski (tekst) i Fryderyk Chopin (muzyka).
Literatura
Applausus anagrammaticus quo Leopoldo Ignatio […] Viennae 1656. [Europeana].
Andrzeja [Globera] z Kobylina Gadki o składności członków człowieczych z Arystotelesa i też inszych mędrców wybrane 1535. Wydał Józef Rostafiński. Nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1893.
BEUDANT F.S., 1848 – Wykład początków mineralogji i geologii. Przełożony i pomnożony przez Hieronima Łabęckiego. T. I Mineralogja. W Drukarni Stanisława Strąbskiego, Warszawa.
DRZEWIŃSKI F., 1816 – Początki mineralogii podług Wernera, ułożone dla słuchaczow akademickich. Drukarnia XX. Bazylianów, Wilno.
Dzieła Franciszka Zabłockiego wydane przez F.S. Dmochowskiego. T. II. Warszawa 1829.
Encyklopedyja powszechna, t. 1. Nakład, druk i własność S. Orgelbranda, Warszawa 1859.
Fraszki Iana Kochanowskiego. W Drukarni Łazarzowey, Kraków 1584 [egzemplarz z Biblioteki Narodowej, udostępniony przez polona.pl].
Inny słownik języka polskiego PWN. Redaktor nacz. Mirosław Bańko. Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000.
KLUK K., 1782 – Rzeczy kopalnych osobliwie zdatnieyszych szukanie, poznanie i zażycie. T. II. O kamieniach w powszechnosci, o kleynotach, kruszcach, ich kopaniu i o górnictwie. W Drukarni Jego Krolewskiey Mci i Rzeczyplitey, Warszawa.
KUMELSKI N.A., 1826 – Krótki wykład mineralogii podług zasad Wernera, t. 2. Nakładem i drukiem A. Marcinkowskiego, Wilno.
Lapidarium staropolskie. Opracowała Aleksandra Szczurek. Oficyna Wydawnicza ATUT – Wrocławskie Wydawnictwo Oświatowe, Wrocław 2018.
Lutnia jm. Pana Andrzeja z Raciborska Morsztyna […], 1661. Manuskrypt 599/l w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich [obiekt udostępniony przez Dolnośląską Bibliotekę Cyfrową].
MALICKI M., 1990 – „Summarius wierszów” przypisywany Hieronimowi Morsztynowi i odmiany jego tekstu. [w:] Archiwum Literackie XXVII, Miscellanea staropolskie 6: 119-478.
MAŚLANKIEWICZ K., 1982 – Kamienie szlachetne. Wydawnictwa Geologiczne, Warszawa.
MĄCZYŃSKI J. 1564 – Lexicon Latino Polonicum Ex Optimis Latinae Linguage Scriptoribus Concinnatum […]. Królewiec. [Dolnośląska Biblioteka Cyfrowa].
MORSZTYN J.A., 1883 – Poezye oryginalne i tłomaczone.[Opracował Piotr Chmielowski] Nakład i druk S. Lewentala, Warszawa 1883.
MORSZTYN J.A. 1909 – Poezje. Wybór. Zestawił, przedmową i objaśnieniami opatrzył Adolf Strzelecki. Wydawnictwo M. Arcta, Warszawa.
MORSZTYN J.A., 1947 – Wybór poezji. Opracował Stanisław Furmanik. Spółdzielnia Wydawnicza „Książka”, Warszawa.
MORSZTYN J.A., 1949 – Wybór poezji. Opracował i wstępem zaopatrzył Jan Dürr-Durski, Książka i Wiedza, Warszawa.
MORSZTYN J.A., 1963 – Wybór poezji. Opracowała i wstępem opatrzyła Maria Bokszczanin. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
MORSZTYN J.A., 1971 – Utwory zebrane. Opracował Leszek Kukulski. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
MORSZTYN J.A., 1977 – 275 Wierszy. Wyboru dokonał i opracował Leszek Kukulski. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa.
MORSZTYN (MORSTIN) J.A., 1988 – Wybór poezji. Opracował Wiktor Weintraub. Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław.
LINDE S.B., 1807-1814 – Słownik języka polskiego. Drukarnia XX Piiarów, Warszawa.
ŁADOWSKI [R.S.], 1783 – Historya naturalna Krolestwa Polskiego […] I. Grebel, Kraków.
Mikołaja Reja z Nagłowic Zwierzyniec 1562. Wydał Wilhelm Bruchnalski. Kraków 1895.
PASEK J.C., 2003 – Pamiętniki, t. 1. Wstęp i objaśnienia Władysław Czapliński. Ossolineum, De Agostini, Wrocław.
Poezye Zbigniewa Morsztyna z starego rękopismu pierwszy raz staraniem prywatnem wydane. [Wyd. Jan Komierowski]. W Księgarni Nowej J. Łukaszewicza, Poznań 1844. [Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa].
PLINIUSZ – Historia naturalna (wybór). Wstęp, przekład i komentarz Irena i Tadeusz Zawadzcy. Zakład Narodowy im. Ossolińskich – Wydawnictwo, Wrocław 2004.
Psyche z Lucyana, Apuleiusza, Marina […] b.r. i b.m. CBN Polona.
RYKA W., MALISZEWSKA A., 1991 – Słownik petrograficzny. Wydawnictwa Geologiczne, Warszawa.
RZĄCZYŃSKI G., 1721 – Historia naturalis curiosa Regni Poloniae […]. Sandomiriae.
SEREDYŃSKI W., 1875 – Andrzeja Morsztyna niewydane poezyje. Objaśnił wstępem i uwagami… Rozprawy i Sprawozdania z Posiedzeń Wydziału Filologicznego Akademii Umiejętności. Seria I, t. 2: 1-99.
SIENNIK M., 1568 – Herbarz to iest zioł tutecznych, postronnych, i zamorskich opisanie… W Drukarni Mikołaia Szarffenberga, Kraków [reprint Graf_ika, Warszawa 2019].
Słownik języka polskiego pod red. J. Karłowicza, A. Kryńskiego, W. Niedźwiedzkiego. Warszawa 1900-1927. [Słownik warszawski].
Słownik języka polskiego. Aleksander Zdanowicz i inni. Wydano staraniem i nakładem M. Orgelbranda, Wilno 1861. [Słownik wileński].
STASZIC S., 1810 – O ziemiorodztwie gór dawniey Sarmacyi a późniey Polski. Roczniki Towarzystwa Warszawskiego Przyiacioł Nauk, t. 6:
Teofila kapłana i zakonnika o sztukach rozmaitych ksiąg troje. Przełożył z łacińskiego Teofil Żebrawski. W drukarni Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1880.
Wirydarz poetycki Jakuba Teodora Trembeckiego. Z rękopisu radcy dr. Ludwika Mizerskiego wydał Aleksander Brückner, t. I, II. Lwów 1910 -1911. [Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa].
Żywot człowieka poczciwego przez Mikołaja Reja. T. III. W drukarni A. Gałęzowskiego i komp. Warszawa 1829.